Dmitrowicz: Niemcy mówią Polakom piękne słowa, ale nie idą za tym czyny
Damian Cygan: Między historykami i ekspertami mamy spór co do tego, czy Polska skutecznie zrzekła się reparacji wojennych od Niemiec. Jakie jest pańskie stanowisko w tej sprawie?
Piotr Dmitrowicz: Nie jestem prawnikiem, więc nie będę wchodził w kwestie prawne, natomiast Polsce te reparacje się należą, a odszkodowania, które dostały osoby pokrzywdzone, często były na żenująco niskim poziomie.
Na upubliczniony 1 września raport o polskich stratach wojennych osobiście patrzę trochę szerzej i uważam, że on powinien być pewnym elementem naszej polityki historycznej i przypominania tego, co stało się w 1939 r. i trwało przez następne sześć lat.
Dzisiaj, kiedy relatywizuje się to, kto był ofiarą, a kto agresorem i jak ta wojna wyglądała, my musimy korzystać z wszelkich metod, żeby mówić o tym światu. I to już widać, bo oddźwięk w prasie europejskiej i światowej pokazuje, jak ważny jest ten raport.
Niemieckie władze od lat biją się w pierś i mówią otwarcie o swojej winie. Mimo to nie tylko odrzucają reparacje, ale nie stać ich nawet na gest w postaci budowy pomnika polskich ofiar wojny w Berlinie. Dlaczego?
To jest właśnie klasyczna niemiecka polityka historyczna, która polega na tym, że słowa, często bardzo ładne i piękne, mają trafiać do Polaków, natomiast nie idą za tym jakiekolwiek czyny. A kwestia budowy pomnika, poruszana przecież już od wielu lat, też jest zbywana przez stronę niemiecką.
Osobiście nie jestem tym zdziwiony, bo Niemcy od lat w ten sposób postępują, dlatego ten raport, który pokazuje twarde dane, jest ważnym argumentem i naszą bronią w polityce historycznej, nie tylko wobec Niemiec, ale też innych narodów.
Prof. Stanisław Żerko powiedział w rozmowie z DoRzeczy.pl, że ostatnim rządem, który złożył w Berlinie oficjalną notę dyplomatyczną ws. reparacji, był rząd Mieczysława Rakowskiego w 1988 r. Dlaczego przez tyle lat nie podnoszono tej sprawy? Dzisiejsi Niemcy przekonują, że nie mają nic wspólnego z Niemcami hitlerowskimi.
To ja odpowiedziałbym tym Niemcom, że jeszcze kilkanaście lat temu takie reparacje trafiły do aliantów w związku z I wojną światową. Nie chodzi więc o to, że raport ma uderzać we współczesnych Niemców i piętnować ich. To jest kwestia odpowiedzialności państwa i tego, co wydarzyło w czasie II wojny światowej.
Dlaczego przez tyle lat nic z tym nie zrobiono? Myślę, że mamy w tym przypadku do czynienia ze słabością struktur państwowych. Z drugiej strony ten raport, który powstał, jest dokumentem rzetelnym i tutaj nie można sobie pozwolić na jakieś częściowe traktowanie tematu.
Takie opracowanie o stratach wojennych na pewno powinno powstać wcześniej, ale pamiętajmy, że Polska po 1989 r. nie funkcjonowała odpowiednio dobrze, żeby taki raport sporządzić.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.